"Uśmiech wrócił, bo przecież z jednej podróży wraca się przede wszystkim po to, aby móc zacząć przygotowywać się i cieszyć na następną.

Bo życie to musi być podróż."



Śledź Japończyka na fejsbuku!
https://www.facebook.com/najaponczyka


piątek, 12 września 2014

Jawajska pętla: podróżowanie w trakcie Ramadanu.

Początek stypendium (koniec sierpnia 2010r.) w Indonezji był koszmarem. To jak dotąd najgorsze wspomnienie związane z podróżowaniem i mam nadzieję, że nic podobnego nigdy się nie powtórzy. 

Mianowicie gdzieś w Indiach złapałem jakies bakteryjne zakażenie. Przez lekkie skaleczenie na nodze i panujące w Indiach warunki, z domieszką głupoty i ryzykanctwa, sam sobie zafundowałem to doświadczenie. Choroba rozwijała się w szybkim tempie: kiepsko się czułem już w Kalkucie, wysokiej gorączki dostałem w samolocie do Kuala Lumpur, a po 3 dniach w Dżakarcie już nie byłem w stanie samodzielnie chodzić. Noga od kolana w dół spuchła do niebotycznych rozmiarów, a z pojawiających się ran lała się krew i jakaś dziwna substancja. Bolało...

Na szczeście nie byłem tam sam, a osoba mi towarzysząca miała więcej rozsądku niż ja. To ona nalegała, żeby od razu po wylądowaniu w Bandar Lampungu, czyli w mieście na samym południu Sumatry, w którym mieliśmy spędzić pół roku, udać się do lekarza. Pewnie gdyby ten pierwszy medyk okazał się lepszy, kuracja trwałaby krócej. Tak się niestety nie stało. Po zmianie lekarza i terapii, po kilku dniach sporego strachu i niewyobrażalnego bólu w końcu było widać cień poprawy. 

Do tego zbliżało się święto końca Ramadanu, w Indonezji znane jako Idul Fitri. To czas kiedy miliony ludzi rusza, czasem nawet w kilkudniowe podróże, by chociaż na chwilę móc świętować z rodziną. Ponieważ mój stan się poprawiał, a my potrzebowaliśmy się wyrwać z Bandaru, postanowiliśmy pojechać w podróż na sąsiednią wyspę - Jawę. To kolebka kultury indonezyjskiej. Wyśniona perła archipelagu.

Wszyscy odradzali nam ten pomysł. Z jednej strony ilość podróżnych i tłok, z drugiej choroba, z trzeciej nieznajomość języka. Mimo to zdecydowaliśmy jechać.

Trasa nie mogła być długa i intensywna, przede wszystkim z uwagi na trwający okres rekonwalescencji.

Naturalnym początkiem takiej trasy była Jogjakarta. Tym, czym Kraków jest dla Polaków, tym właśnie jest Jogja dla Indonezyjczyków. Stolica kultury i ostoja tradycji, w której klimat dla wolnomyślicieli jest zawsze lepszy niż w goniącej na kasą stolicy. Do tego jeszcze wielki bagaż historyczny i prestiż. To także światowa stolica batiku, czyli techniki zdobienia tkanin, polegającej na nakładaniu kolejnych warstw wosku i zanurzaniu tkaniny w barwnikum który farbuje jedynie miejsca nie pokryte. 

 Podróżowanie w bardzo komfortowych autokarach ... z pingwinami;
 klimatyzacja w środku tworzy niemal arktyczne warunki 

 pałace Jojgakarty

 zmiana warty

 architektura kolonialna


 tworzenie batiku

 przykład batiku

 durian, czyli najbardziej śmierdzący owoc świata;

 wodny pałac w Jogji


Jednym z najbardziej znanych zabytków Indonezji jest Borobudur. Fenomenem jest, że w tym muzułmańskim kraju (Indonezja to najludniejszy kraj, w którym religią dominującą jest islam), przetrwał w stanie prawie nienaruszonym taki zabytek z czasów buddyjskich (świątynia powstała ok VIII wieku). Piramidalna konstrukcja ma odzwierciedlać buddyjską wizję świata. Ściany budowli ozdobione są scenami z życia Buddy. Przedstawiane w płaskorzeźbach, czy też w posągach boskiego wizerunku jest jednak w Islamie zakazane, czego efektem jest powszechne niszczenie takiego rodzaju zabytków w innych krajach. 









Kolejnym punktem na naszej trasie był płaskowyż Dieng, czyli miejsce, które boleśnie pokazało nam, że na równiku może być bardzo zimno. Dalej mam w domu czapkę, którą tam zakupiłem... 

To jedno z najważniejszych miejsc hinduizmu na Jawie. Wielokulturowość, która leży u podstaw współczesnego państwa indonezyjskiego, chyba nigdzie nie jest aż tak jaskrawa, jak właśnie w rejonie Jawy Centralnej. Ja dużą część podróży do Diengu spędziłem wisząc na zewnątrz autobusu, smagany deszczem i wiatrem; chociaż nadal uważam, że i tak byłem w bardziej komfortowych warunkach niż osoby, które siedziały w środku, w dymie i ścisku. 

Płaskowyż to również jeden z najaktywniejszych wulkanicznie i sejsmicznie regionów. Cały ten teren słynie z gorących źródeł, jezior o ciepłej wodzie (i nieprzyjemnym zapachu), żyznej gleby i wspaniałych widoków. 








Idul Fitri obchodziliśmy w Bandunganie, czyli kolebce jawajskiego ... hinduizmu. Z powodu świąt jednak na górę nie jeździła publiczna komunikacja. Do pełni szczęścia padał deszcz. Postanowiliśmy złapać stopa. Już pierwsze auto się zatrzymało, a właściwie busik. Busik pełen indyjskich pielgrzymów. 




Do tej pory wszystko szło zgodnie z planem i nawet dzielnie znosiłem tę podróż. Stąd też pojawił się pomysł, aby podjechać do Selo, bazy wypadowej na Merapi - jeden z najaktywniejszych wulkanów świata. Wprawdzie obiecałem lekarzowi, że nie będę forsował tej nogi i jakakolwiek wspinaczka odpada, ale jednak przecież po coś przyjechaliśmy do Indonezji...

Pomimo oporów ze strony "zewnętrznego głosu rozsądku" decyzja zapadła. Spróbujemy podejść kawałek i zobaczymy. 

O poranku pogoda idealna: bezchmurne niebo, dymiący krater. Nie mogło być lepiej.... 


 Gdy jednak dotarliśmy do bazy sejsmologicznej New Selo (w ok. 1/3 drogi do szczytu) pogoda gwałtownie się załamała. Widoczność wynosiła w porywach kilkanaście metrów. Temperatura spadła w krótkim czasie o kilkanaście stopni. Jasny sygnał: trzeba zawrócić...



Po powrocie na niziny czas zaczął nas gonić. Dlatego też na Surakartę, powszechnie zwaną Solo, nie mogliśmy poświęcić dużo czasu. Wystarczyło go jednak, aby spróbować sławnej lokalnej kuchni i zobaczenie zarówno pałacu sułtańskiego, jak i meczetu. 





W drodze z Solo do Jogji znajduje się najbardziej imponujący, pomimo uszkodzeń spowodowanych trzesięniem ziemi z 2006r., zabytek hinduistyczny na Jawie - świątynia Pranbanan. Powstawała ona mniej więcej w tym czasie co Borobudur, jako miejsce kultu Śiwy w podzięce za powodzenie w bitwach. 






Ostatnim etapem tej podróży były jedna z najładniejszych plaż świata - Parangtriris, na której obowiązuje .... całkowity zakaz pływania. To szczególne okrutne połączenie: kilkanaście kilometrów ślicznego piasku, pełne słońce i bardzo niestabilne dno morskie, które powoduje wiry i nieregularne pływy... Tak czy siak zawsze to miła odmiana. Ponieważ nazwa tego miejsca jest zbyt skomplikowana (również dla tubylców), bardzo często skraca się ją do ... Paris...

Warto również zwrócić uwagę na indonezyjską modę plażową, która z jednej strony oczywiście wynika z religii, z drugiej zaś z niechęci przed słońcem i opalaniem, wszak BIAŁE JEST PIĘKNE. Z tego wynika również to, że wszystkie kosmetyki zarówno dla kobiet jak i dla mężczyzn mają właściwości wybielające....






Ej! Bezpośredni autobus do Francji????!!!! A nie... czekaj... chyba nie...


Kilka dni po naszym powrocie do Bandar Lampungu Merapi bardzo gwałtownie się obudził, pokrywając całą okolicę warstwą pyłu wulkanicznego. Erupcja spowodowała zmianę wyglądu góry i zmieniła jej wysokość o ponad 30 metrów (w dół). My już jednak byliśmy daleko, planując kolejne podróże po Indonezji. 

Wszystkie lęki i obawy okazały się bezpodstawne. Podróżowanie w tym okresie było nadwyraz łatwe, ludzie bardzo życzliwi, a noga stabilna. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz