"Uśmiech wrócił, bo przecież z jednej podróży wraca się przede wszystkim po to, aby móc zacząć przygotowywać się i cieszyć na następną.

Bo życie to musi być podróż."



Śledź Japończyka na fejsbuku!
https://www.facebook.com/najaponczyka


czwartek, 14 sierpnia 2014

Pierwsze azjatyckie doświadczenia - rok 2007

Gdy wpadłem na ten głupi pomysł, co by doświadczyć Kolei Transsyberyjskiej, pojeździć konno po stepach Mongolii, a później na chwilę wjechać do Chin, kierunek ten nie był wcale oblegany. Wiadomości po polsku zdecydowanie brakowało, trudno było spotkać kogoś, kto tam był i coś wie, a przy tym nie próbuje błyszczeć swoim jakim to fafarafa nie jest. Przez rok czytałem blogi, przewodniki, fora. Ogłoszałem, że zbieram ekipę. Zgłosiło się ponad ... 400 osób! Wybrałem swoją ekipę; innym pomogłem się poznać i połączyć. 

W krótkim czasie projekt CHINY 2007 nabrał realnych kształtów i już nie było odwrotu. Trzeba jechać. Jak się później okazało, niczego nie da się przewidzieć; grupa się podzieliła, a nasza trójka wróciła do kraju nie z Pekinu, czy Hongkongu, tylko z Bangkoku 10 tygodni później niż pierwotnie zakładano...

O pierwszym etapie podróży będzie kiedy indziej.

6 lipca o 13:35 z peronu trzeciego ruszyl nasz Transsib. Poczatki byly trudne: miejsca nie trafily sie nam najlepsze, rozproszeni po całym wagonie typu plackart (najtańsze łóżka),wspolpasazerowie dretwi, a slonce nagrzewalo nasz wagon do czerwonosci (uff). Brak klimy, czy nawet otwartych okien. Ciężko.

Sama podróż jednak jest niezapomnianym przeżyciem. Widoki dość monotonne, ale jest w nich pewien spokój i magnetyzm. Z rzadka przerwy w podróży i chwile na szybki rzut oka na mijane miasta: któtkie w Jekaterynburgu i Omsku; dłuższa w Krasnojarsku. 

Ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu:
- nikt w naszym wagonie nie pił alkoholu. Gdy tylko próbowaliśmy coś ulać dla siebie, natychmiast ktoś zaczynał krzyczeć. Jednak podróżujący w wagonie obok studenci z Petersburga, za kołnierz nie wylewali...

- obowiązywał zakaz gry w karty; rzekomo z powodów licznych kłótni i bójek, które towarzyszyły grze.

- organizacja ludności z miasteczek na trasie pociągu była tak wielka, że przy każdym postoju można było zjeść ciepły posiłek prosto z wiadra czy miednicy. Głównie zupy, pierożki, plenieni i ryby z grilla lub wędzone. 

- wszystkie pociągi w FR stosują się do czasu moskiewskiego... zatem skoro nasz pociąg do Irkucka przyjeżdzał przed 6 rano to znaczy, że wg czasu lokalnego było prawie południe....

Kilka fotek z podróży:
 nowatorskie metody chłodzenia napojów.



 prysznic! za wypożyczenie wężyka opłata - 10zł :)


 hazard pokładowy

 gdzieś na trasie


 zakupy!


 wschód słońca

 słup graniczny między Europą, a Azją


pierwsze zdjęcie w Azji.

Po prawie 100 godzinach podróży dotarliśmy do Irkucka. Najbrzydszego moim zdaniem miasta w którym do tej pory dane mi było być. Można jednak znaleźć tam perełki wspaniałej architektury drewnianej oraz mnóstwo śladów polskości. 



Głównym jednak celem tego postoju było Morze Syberii - Bajkał. Najbliższą miejscowością była Listwianka - znany nadbajkalski kurort. Jednak oprócz kolorowych "pałacyków" można było odnaleźć elementy bardziej tradycyjne. 

Znalezlismy nocleg w drewnianej chacie pewnego myśliwego. Wszędzie skóry i czaszki niedźwiedzi, które upolował na pobliskich wzgórzach. Kosztowal 12$ - to pierwszy nocleg od poczatku wyprawy za który musielismy placic. Szkoda, ze nie było tam biezacej wody i łazienki.

Wieczorem usiedlismy cała dziesiątką przy ognisku rozpalonym na brzegu, podziwiajac gwieździste niebo. O poranku Madzia, Marek i ja odważylismy się na kąpiel w lodowatej wodzie Bajkalu. 


Tutaj też nastąpił planowany podział, a nasza piątka ruszyła dalej.







Mongolia. Pierwotny cel podróży, który zamienił się w jej preludium. Tutaj też zaczęła się strefa niskich cen. Przekroczenie granicy rosysjko-mongolskiej zajęło nam ponad 6h. Spóźniliśmy się na pociąg z Suche Bator do Ułan Bator. Trudno. Będzie kolejny. 600 km stepów. Cała noc. 3$. Woda. Wóda. Damy radę. W międzyczasie rozmawiamy z jakimś panem. Po polsku, bo 15 lat pracował w Polsce. "A później obaliliście Gorbaczowa, zachciało się Wam wolności. I jak byliście wolni, to musiałem wyjechać." 

W ogóle spotkaliśmy mnóstwo osób, które bardzo dobrze wspominało Polskę. Np. taka sytuacja miała miejsce w Ułan Bator: przyjeżdzamy i szukamy hostelu. Przychodzimy do kolejnego i właścicielka mówi, że tak jak wszędzie nie ma miejsc. Zbliża się festiwal. Rozmawiamy po rosyjsku. Odwracam się do grupy i zaczynam niecenzuralnie marudzić po polsku.... A na to ona: "To wy z Polski? To czemu od razu nie mówicie? Dla Polaków to ja zawsze znajdę miejsce..." Okazało się, że jej brat mieszkał w Polsce i polscy lekarze uratowali go po wypadku. Dzięki wielu operacjom mógł chodzić i odzyskał wzrok. Ona była tam wielokrotnie. Mieszkaliśmy prawie za darmo; jednak nie obeszło się bez zrobienia dla naszej gospodyni pierogów ruskich i naleśników.

Mongolia nie jest rajem dla wegetarian. We wszystkim pływa mięso: nawet w herbacie. Dlatego też z przyjemnością przywitaliśmy restauracje chińską. 

Ułan Bator, podczas naszej wizyty to było miasto w budowie. Dalej istniały całe dzielnice jutr, ale centrum było stylizowane na nowoczesne miasto. Tak jak np. budynek Parlamentu. Istnieją jednak cały czas buddyjskie świątynie i klasztory, które czasem wzorowane są na stylu chińskim, w większości jednak dostosowywują się do lokalnej tradycji. 













Jak już wspomniałem wcześniej, głównym planem na Mongolię była jazda konna. W tym celu pojechaliśmy do parku narodowego Tejleć. Nie obyło się bez przygód: najpierw autobus którym jechaliśmy złapał gumę, później okazało się, że czeka nas nocleg w jurcie, a na koniec, że konie nie są tak karne jak mieliśmy nadzieję... Nie obyło się bez wjechania w stadko pasących się jaków, przejazdów przez rzeki (a co za tym idzie nieplanowanej kąpieli), ale przede wszystkim niesamowitych widoków dziewiczej natury.

Tak czy siak to kilka dni na łonie natury było super doświadczeniem i odpoczynkiem po kilku dniach w pociągach, a także dało nam możliwośc naładowania akumulatorów przed chińskimi megamiastami. 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz